Anthony Zaccaria
Episodes
Sunday Sep 29, 2013
Correte Come Matti - Inno a Sant’Antonio Maria Zaccaria
Sunday Sep 29, 2013
Sunday Sep 29, 2013
Correte Come Matti
(M. Brusati, M. Labellarte, M. Versaci)
Voce Massimo Versaci
Era giovane era ricco sai, Ma questo non bastavaAlla sua vita.Nel Vangelo che leggeva luiIl senso ritrovavaAlla sua vita.E poi un giorno con sua madreLui parlòCon lei compreseChe esser perfettoe stare dietro Gesù Cristo fin lassùSulla sua croceDietro una voceLa sua voce.A Cremona e a Milano poi A tutti raccontavaIl Suo vangeloE ogni cuore tiepido con luiDi fuoco diventavaLa fede cresceva.E poi un giorno lui san PaoloIncontròCosi compreseChe esser perfettoè diventare un solo Spirito conDio Con la sua croceQui nel cuore mio.SI CORRETE COME MATTIE ANDATE VERSO DIOE VERSO GLI ALTRICOME MEE SIATE VERI E GRANDI SANTI ANDANDO VERSO DIOVERSO GLI ALTRISIATE SANTIINSIEME A MESono giovane e anche ricco saiMa questo non mi bastaPer la mia vita.E nel Vangelo che leggeva luiVoglio ritrovareSenso alla vitaCosi un giorno con gli amiciProveròAnche a capireChe essere perfettoè diventare un solo Spirito con Dio Con la sua croceQui nel cuore mio.
Tuesday Sep 24, 2013
List 2 - Porady dla Niezdecydowanych (wersja 2)
Tuesday Sep 24, 2013
Tuesday Sep 24, 2013
Do Wielce Szanownego Pana Bartolomeo Ferrariegoi Papa Giacomo Antoniego Morigii,moich Czcigodnycg Braci w Chrystusie.W Mediolanie - Cremona, 4 stycznia 1531 r. List 2 sw. Antoniego Antoniego Zaccarii w interpretacji p. Elżbiety Rozen-Kijowskiej
Tuesday Sep 24, 2013
List 3 - Ufność Wobec Boga w Obliczu Niepowodzeń (wersja 2)
Tuesday Sep 24, 2013
Tuesday Sep 24, 2013
List 3 Sw. Antoniego w interpretacji p. Elżbiety Rozen-Kijowskiej
-----------------------------
Mediolan, 28 lipca 1531 r.
Do Wielce Dostojnego Pana Carlo Magni,
Uczciwego Adwokata, którego szanuję jak ojca.
W kościele św. Antoniego.
W Cremonie.
Wstęp
Carlo Magni, szczęśliwy adresat tego listu, szanowany prawnik w Cremonie (jak wynika z treści tego listu i co potwierdzają inne źródła[1]) był chrześcijaninem letniej wiary. Jednakże, z biegiem czasu doświadczył głębokiej przemiany serca, której początkiem było ostrzeżenie przekazane mu przez Antoniego Marię: „Działając inaczej, będziesz uczciwym człowiekiem, ale nie będziesz dobrym chrześcijaninem, jakiego Chrystus sobie życzy i wzywa Cię, abyś się takim stawał” (List III). Antoni zachęcał go, by takim był: „Stanie się to zrozumiałe dla Ciebie, jeśli przemyślisz sposób, w jaki On próbuje złączyć Cię z sobą” (List III).
Nie wiemy, czy św. Antoni M. Zaccaria dokonał duchowego podboju czy nie, ale faktem jest, że Carlo Magni stał się członkiem Amicizia (Przyjaźń) - Oratorium stworzonego przez Antoniego Marię w Cremonie. Był jednym z jego wybitnych członków, czego dowodzi powierzenie mu w tym liście pewnego zadania dotyczącego działalności Oratorium. Od 1527 roku Carlo Magni był członkiem trzeciej rodziny Antoniego Marii - Wspólnoty Świeckich Św. Pawła.
List ten jest odpowiedzią ze strony Człowieka Bożego, „który [jest] nieskazitelnym duchem obdarzonym Boskim światłem osądu duchowego”[2], na prośbę Carlo Magni o to, jak żyć w harmonii z Bogiem w aktywnym zawodowym życiu. Antoni Maria poucza Carlo Magni, jak przez cały dzień z ufnością i stale zwracać się do Jezusa Ukrzyżowanego. Równocześnie Antoni Maria wskazuje, jak wykorzystać modlitwę jako źródło wiedzy dla eliminacji własnych niepowodzeń. W tym celu Antoni Maria szczerze wymienia moralne wady Carlo Magni i wskazuje na pychę - jako dominującą.
Dwie cechy charakteryzują ten list o duchowym kierownictwie Antoniego Marii: źródło i styl nauczania. Źródłem jego nauczania jest długość czasu spędzanego na modlitwie u stóp Jezusa Ukrzyżowanego - jako zwykłej praktyki dobrze znanej duchowym mistrzom, na przykład św. Tomaszowi z Akwinu. Jeśli chodzi o styl jego nauczania, to charakteryzuje się on wyjątkowym ciepłem osobistego zaangażowania w dobro uczniów.
Rękopis tego listu nie zachował się, a jedynie bardzo wczesna kopia, która przechowywana jest w Archiwum Generalnym oo. Barnabitów w Rzymie.
Najdroższy Ojcze i Bracie w Chrystusie, przyjmij moje pozdrowienia.
Otrzymałem Twój list z 23 tego miesiąca i postanowiłem nań odpowiedzieć dopiero po długim trwaniu przed Krzyżem w Twoim imieniu, gdyż uważam za niezbędne, aby On mnie nauczył tego, czego później ja będę Ciebie uczył. Gdyby nie Twoje ciepłe i przyjazne nalegania, raczej wolałbym milczeć, ale poruszony Twoją usilną prośbą – wyjąkam to, czego nie umiem jasno wyrazić[3].
Tak więc, mój drogi Ojcze w Chrystusie, ponieważ Twoja profesja jest tak wielce absorbująca i pochłaniająca całkowicie Twój czas i energię, jest koniecznym, aby wybrać właściwą metodę modlitwy. Dlatego też chciałbym, abyś wdrażał w życie - na ile możesz – trzy poniższe rady.
Po pierwsze: oddaj się modlitwie nie tylko rano i wieczorem, ale także o innych porach dnia, w chwilach zarówno na nią przeznaczonych jak i na nią niewyznaczonych.
o każdej porze dnia, w dzień czy w nocy,
w jakiejkolwiek pozycji, to jest w łóżku czy nie, klęcząc czy siedząc, jak uważasz za stosowne,
a przede wszystkim przed rozpoczęciem swojej pracy, bez wyznaczonego porządku. Czyń to przez dłuższą lub krótszą chwilę - jak Bóg Cię natchnie.
Omawiaj z Chrystusem wszystko to, co dotyczy Twego życia – swoje wątpliwości, trudności, a szczególnie te największe[4]. Następnie przedstaw Mu dokładnie, ale jak najkrócej rozwiązanie, które według Ciebie jest słuszne; więcej, zapytaj Go o Jego opinię, gdyż On, jeśli będziesz łagodnie nalegał, nie odmówi odpowiedzi. Zapewniam Cię, że On pozwoli zmusić się ofiarować Ci to, jeśli rzeczywiście tego pragniesz[5].
Jestem doprawdy głęboko przekonany, że możemy nauczyć się więcej o prawach ludzkich bezpośrednio od Prawodawcy niż od kogokolwiek innego, szczególnie jeśli ów Prawodawca jest wzorem doskonałym, mającym w sobie cały porządek i wie, jak wyjaśnić i rozsupłać sofizmaty szatana. Doprawdy, o ileż bardziej dogłębnie jest On w stanie rozwiązać te ludzkie! Ktokolwiek tego nie dostrzega, wykazuje jeszcze małą ufność w Bogu, który wielce się o nas troszczy i który nie pozwala wypaść bez Jego zgody nawet pojedynczemu włosowi z naszej głowy[6]. Pan jest tak mądry, że pokaże mędrcom tego świata, kim są tak naprawdę - szaleńcami i ignorantami[7].
Tak więc, jeżeli z korzyścią dla tych, którzy uciekają się do Niego, Bóg unicestwia wszelkie sofistyczne podstępy współczesnego człowieka, które wydają się oddalać człowieka od Boga - możesz sobie wyobrazić - z o ile większą łatwością rozproszy On inne, mniej zawiłe machinacje. Jeśli w pewnym sensie, człowiek może się złączyć z Bogiem, nawet wśród rozterek tego świata, o ile łatwiej będzie on mógł się zjednoczyć z Bogiem w sytuacjach o wiele bardziej sprzyjających skupieniu.
Wielce czcigodny Ojcze w Chrystusie, poświęć wszystkie chwile na obcowanie z Jezusem Ukrzyżowanym. Mów do Niego tak swobodnie, jak do mnie. Rozmawiaj z Nim o wszystkim lub o niektórych Twoich sprawach w zależności od czasu, jakim dysponujesz. Pomów z Nim i pytaj Go o radę we wszystkich Twoich sprawach – jakiekolwiek by nie były – czy to duchowe czy doczesne, czy to dla siebie czy dla innych.
Jeśli będziesz tak czynił, zapewniam Cię, że z czasem odczujesz z tego wielką duchową korzyść i nieporównanie głębszą miłość z Chrystusem. Nie będę dodawał nic ponadto, gdyż chcę, aby doświadczenie mówiło samo za siebie.
Drugą radą, która pomoże Ci w praktykowaniu pierwszej, a zarazem umożliwi Ci otrzymanie od Boga większej obfitości łask, jest częste wznoszenie umysłu do Boga. Takie zachowanie, mój drogi Przyjacielu, jest dla ciebie niezbędne, ponieważ gdzie większe niebezpieczeństwo czy ważne sprawy, tam wymagana jest wzmożona sumienność i bardziej przenikliwe spojrzenie.
Człowiek z natury ma trudności w skupieniu, a o wiele bardziej w zjednoczeniu z Bogiem, ponieważ jego duch z natury podąża w rożnych kierunkach i nie jest w stanie skupić się na jednej i tej samej rzeczy. Ćwiczenie wznoszenia swojej duszy do Boga jest sprawą o wiele trudniejszą dla osoby, która jest rozproszona. Najtrudniejszą rzeczą dla kogokolwiek jest zajmowanie się sprawami, które same przez się, moim zdaniem, nie sprzyjają osiąganiu jedności z Bogiem, ale które jednocześnie nie rozpraszają. Któż mógłby powiedzieć, że możliwym jest stanie w deszczu bez zamoczenia się? To prawda, ale co jest uważane za niemożliwe, staje się możliwe z Bożą pomocą pod warunkiem[8], że nie odmówimy Mu naszej współpracy[9], skwapliwości i wysiłków, którymi On nas obdarzył.
Jeżeli chcemy być zjednoczeni z Bogiem jednocześnie pracując, rozmawiając, czytając czy też rozwiązując nasze codzienne problemy - wznośmy często nasze umysły ku Bogu przez dłuższy lub krótszy okres[10], tak jakby czynił to ktoś, kto gości przyjaciela. Jeśli nie jest w stanie poświęcić mu czasu z powodu spraw nie cierpiących zwłoki, na przykład, z powodu inwentaryzacji towarów, które muszą być wysłane w tym właśnie momencie, może się zwrócić do niego tymi słowami: „Wybacz mi, że w tej chwili nie mogę pogawędzić z Tobą, ale mam kilka spraw do ukończenia, jak tylko się z nimi uporam, będziemy mogli porozmawiać bez pośpiechu”. Następnie, przerywając pisanie na chwilę, od czasu do czasu wzniesie swój wzrok, by spojrzeć na niego; czasem rzuci słowo lub dwa o tym, co robi; innym razem zaś, pisząc jeszcze, powie: „Już prawie skończyłem”. W ten lub podobny sposób, będzie on podejmował swojego przyjaciela, mimo, że nie jest w stanie porozmawiać z nim bez pośpiechu. Jednocześnie czynności te, nie będą mu przeszkadzały w wykonywaniu zawodu, ani utrudniały jego zajęć.
Ty również, mój Przyjacielu, powinieneś postępować w ten sam sposób, a Twoja nauka i praca nie ucierpią na tym wcale lub prawie wcale.
Przed rozpoczęciem swych czynności zwróć się do Jezusa w paru własnych słowach; później zaś, podczas pracy, wznoś często do Boga swoje myśli. Czerpać będziesz z tej praktyki wielkie zyski i nie będzie ona wpływać ujemnie na Twoją pracę.
Pierwsze i najważniejsze - bacznie obserwuj początek spraw dotyczących Ciebie lub innych, tych planowanych jak i tych nieprzewidzianych, tak podczas rozmowy jak i w czasie pracy. Na samym początku skieruj je do Boga poprzez cichy lub ustny akt strzelisty, którym On sam mógł Ciebie natchnąć i który wyraża Twoje myśli i pragnienia, lub w jakiejś innej formie[11]; następnie pracując, myśląc lub planując, często wznoś swój umysł do Boga. Jeśli Twoje zajęcia przedłużałyby się, przerwij je na krótką chwilę, na tyle, ile zabrałoby Ci odmówienie „Zdrowaś Maryjo”, lub na dłuższą chwilę - według Twojego uznania - ale oczywiście zawsze kierując się Bożym natchnieniem. W zależności od długości zajęcia, możesz przerwać swoją pracę więcej niż jeden raz.
Jeśli zastosujesz się do moich rad, to łatwo przyzwyczaisz się do modlitwy bez szkody dla Twoich zajęć i Twojego zdrowia. Dojdziesz w ten sposób do modlenia się nieprzerwanie, tak że będziesz się modlić jedząc, pijąc, pisząc etc.,[12] a czynności zewnętrzne nie będą przeszkadzały tym wewnętrznym i odwrotnie. Działając inaczej, będziesz uczciwym człowiekiem, ale nie będziesz dobrym chrześcijaninem, jakiego Chrystus sobie życzy i wzywa Cię, abyś się takim stawał.
Stanie się to zrozumiałe dla Ciebie, jeśli przemyślisz sposób, w jaki On próbuje złączyć Cię z sobą. Przestrzegam Cię, a jednocześnie wskazuję Ci metodę na stanie się takim chrześcijaninem (jeśli tylko chcesz nim zostać, a jestem głęboko przekonany, że tego pragniesz), abyś później nie zmienił zdania, gdyż sprawiłoby mi to wielką przykrość.
O, mój drogi Przyjacielu, jeśli moje słowa posiadają u Ciebie jakąś wartość, proszę, zaklinam Cię w Chrystusie i przez Chrystusa, abyś zechciał otworzyć oczy i wziąć pod uwagę to, co napisałem i starał się zastosować je w czynach - nie tylko w słowach[13]. Obiecuję Ci, że staniesz się zupełnie nowym człowiekiem – jakim powinieneś być - w świetle zmian, które Bóg nałożył i w różnoraki sposób będzie nakładał na Twoje barki. Jeśli będziesz postępował inaczej - nie wywiążesz się ze swych zobowiązań ani wobec Boga, ani wobec bliźniego; co więcej, nie będzie Ci to wybaczone i będziesz ukarany jako ten, który sprzeniewierzył się Panu.
Tak więc, zrozum i zabierz się do dzieła i czyń tak, jak Ci dopiero co powiedziałem; szczególnie, uwzględniając pierwszą radę, weź pod uwagę i trzecią, którą Ci opiszę jako następną, a bez której cała Twoja praca będzie posiadała niewielką wartość i wiarygodność przed Chrystusem.
A oto i trzecia rada. W swoich medytacjach, modlitwach i rozmyślaniach usiłuj rozpoznać swoje główne wady, a nade wszystko tę najważniejszą, która jest jakby Generałem i która dominuje nad wszystkimi pozostałymi. Starając się zniszczyć tę główną, dołóż wszelkich starań, aby wykorzenić również pozostałe wady, które też mogą być przez Ciebie zaatakowane na wzór żołnierza zamierzającego zgładzić głównodowodzącego przeciwnika znajdującego się wśród swoich oddziałów. Usiłując dotrzeć do niego, żołnierz z oczyma utkwionymi w niego - jako cel, jednocześnie toruje sobie drogę do głównodowodzącego zwalczając tych, którzy staną mu na drodze[14]. Podobnie i Ty postępuj ze swoimi wadami.
Gdybyś mnie zapytał, która z Twoich z wad jest, moim zdaniem, wadą dominującą, to odpowiedziałbym Ci, że jest to pewnego rodzaju zmysłowość – tak przynajmniej wynika z mojego powierzchownego rozeznania. Tak więc, Twoją główną wadą nie jest zmysłowość (rozumiesz, co chcę ci powiedzieć, czyż nie?), lecz raczej gniew i gwałtowne zmiany humoru spowodowane pychą, która z kolei zrodzona jest z Twojej wiedzy i Twoich kompetencji, jakie posiadasz, bądź to jako dar naturalny, bądź jako owoc Twojego długoletniego doświadczenia.
Jeśli dobrze się nad tym zastanowisz, to zobaczysz, że to czyni Ciebie niezadowolonym, niespokojnym i skłonnym do złych manier i niestosownych słów. Co więcej, ów korzeń pychy rodzi w Tobie jeszcze inne złe owoce.
Zło istniejące w Tobie, które dopiero co Ci ukazałem - jest matką wszystkich Twoich wad. Zniszcz ją więc, aby więcej nie rozrastała się. Teraz zależy od Ciebie, aby znaleźć lekarstwo na tę wadę i sposób na jej wykorzenienie.
Jeśli nie będziesz wiedział jak to uczynić, przy innej okazji, być może, napiszę Ci o tym lub wytłumaczę Ci to w czasie rozmowy. Jeżeli nie byłaby ona Twoim głównym brakiem (aczkolwiek, jakoś jestem o tym przekonany, że jest to właśnie ona), znajdź tę właściwą i zniszcz ją.
Jeśli będziesz pieczołowicie zachowywał rady, których Ci udzieliłem, z łatwością dojdziesz do Ukrzyżowanego i do Krzyża. Wszelkie inne drogi będą Cię wiodły z dala od Niego, czego nie mógłbym znieść, ponieważ Cię kocham i czuję się zobowiązany do tego, aby Cię kochać i aby widzieć Cię na zawsze zjednoczonym z Ukrzyżowanym. Amen.
Zakupiłem dobre i zmodernizowane urządzenie do drukowania, które Ci poślę. Kosztowało trzy liry i dziesięć groszy.
Mam zamiar wysłać Ci kilka książek na temat życia duchowego, które uważam za bardziej przydatne niż jakiekolwiek inne, które mógłbyś poczytać. Prześlę Ci je. Staraj się przekonać Pana A. do ich zakupu, gdyż będą służyły dobrze tym, którzy chcą czynić postępy w życiu duchowym.
A co z Fra Bono[15]? No cóż, obydwaj i Ty i ja, straciliśmy z nim kontakt. Trzyma się z dala ode mnie, albo - jak się wydaje - unika mnie z jakiegoś powodu. Miną trzy lub cztery dni, nim go spotkam, a kiedy to nastąpi, zamieniam z nim zaledwie parę słów. Musi się obawiać, że chcę go przekonać, aby dołączył do nas. Podoba mi się list, który do niego napisałeś, lecz on [Fra Bono] potrzebuje bardziej przekonywujących argumentów, a więc przedstaw mu je.
Będę pisał do A.[16] Pozdrów ode mnie wszystkich i każdego z osobna. Poleć mnie bardzo mile modlitwom naszego Ojca Primicerio[17], etc.
Mediolan, 28 lipca, 1531 r.
Twój Syn i Brat w Chrystusie
Antoni Maria Zaccaria, kapłan
______________
NOTES:
[1] Por. Gaetano Bugati, Copia publica Processus auctoritate Apostolica Mediolani constructi super virtutibus et miraculis Ven. Servi Dei Antonii M. Zaccaria (Rzym: Generalne Archiwa oo. Barnabitów) s. 1070. Por. także Virginio Colciago, ed., Gli Scritti (Rzym: Editioni dei Padri Barnabiti, 1975) s. 338-9.
[2] Battista Soresina, Attestationi fatte circa la vita e morte del R.P.D. Antonio Maria Zaccaria. (Rzym: Archiwum Generalne oo. Barnabitów).
[3] Por. Rz 8, 26.
[4] Por. Flp 4, 6.
[5] Por. Mk 11, 23-24.
[6] Por. Łk 21, 18.
[7] Por. 1 Kor 1,19-25.
[8] Por. Łk 1, 35,
[9] Por. Rz 1, 28.
[10] Por. Łk 11, 5-9.
[11] Por. Ef 6, 18.
[12] Por. 1 Kor 10,31.
[13] Por. 1Jn 4, 7-8.
[14] Por. Prz 27, 2.
[15] Por. n. 16 z Listu 1.
[16] Skrót “A” występujący w niniejszym liście pojawia się również w Kazaniu 2 Antoniego Marii. Z treści Listu jasno wynika, że „A” reprezentuje grupę ludzi, z którymi Antoni Maria korespondował jako ich kierownik duchowy. Audytorium słuchającym Kazań była grupa ludzi gotowych prowadzić bardziej żarliwe życie chrześcijańskie („To jest stan, do którego jesteś prowadzony, powołany i zaproszony w naszych spotkaniach ’A’…” por. Kazania 2).
Istnienie owej grupy potwierdzają dwaj wcześniejsi historycy. Agostino Tornielli (1543-1622) w swojej pracy zatytułowanej De principiis della Congregationine de’Chierici Regolari di S. Paolo Decollato (1595) (Początki Zakonu Księży Regularnych św. Pawła ściętego) wyjaśnia, że Antoni Maria za namową swojego kierownika duchowego, Dominikanina Fra Marcello, rozpoczął spotkania środowiska szlacheckiego w małym kościele św. Witalisa w Cremonie. To właśnie tam, Antoni Maria swoimi żarliwymi naukami, które znajdowały swoją inspirację w Biblii, prowadził ich ku chrześcijańskiej odnowie. Również Giovanni Antonio Gabuzio (1551-1627) używał określenia „piorum hominum conventus” w „Historia Congregationis Clericorum Regularium Sancti Pauli ab eiusdem primordiis ad initium saeculi XVII (Rzym: 1852) 33.
Historia Gabuzia została ukończona w roku 1622, ale nie została opublikowana w okresie sporów o tożsamość założyciela: czy był nim Antoni Maria, zgodnie z tradycyjnie przyjętym poglądem, czy też Giacomo Antonio Morigia, jak uważał pierwszy Generał Zakonu, o. Giovannambrogio Mazenta (1565-1635) Kontrowersji położono wreszcie kres podczas obrad Kapituły Generalnej w 1620 r. kiedy to o. Mazenta zaakceptował tradycyjny pogląd.
Tonielli i Gabuzio pisząc o grupie nie wymieniają jej nazwy. Współczesny historyk barnabita doszedł do wniosku, że „A” znaczy „Amicizia” (Przyjaźń) i „Amici” (Przyjaciele). W 1959 r. Giuseppe M. Cagni i Franco M. Ghilardotti opublikowali krytyczne wydanie Kazań Antoniego Marii („I sermoni di Sant’Antonio Maria Zaccaria,” Archivio Italiano per la Storia della Pieta, red. Giuseppe De Lucca [Rzym: Edizioni di Storia e Letteratura, 1959], s. 233-283). Aby poprzeć swoje wnioski autorzy wskazali na następujące fakty: Po pierwsze, Bartolomeo Bella, inny przedtrydenki reformator, założył Oratorium Bożej Miłości w północnej Italii, w Brescii w 1520 r. nazywając go „Amicitia” (Przyjaźń), a jego członków „Amici” (Przyjaciele). Po drugie, w Statutach Oratorium, „Amicitia” jest prawie zawsze oznaczane literą „A”. (por. ibid. 236-237). Biorąc pod uwagę bliskość Brescii i Cremony (ok. 50 km), wydaje się całkowicie prawdopodobne, że Antonii Maria był zaznajomiony ze Stella Oratorium i najprawdopodobniej użył tej samej litery dla swojej grupy. Co się zaś tyczy inicjału „F” w Kazaniu 1 ( w oryginale „F” jest zamazane; mogłoby być czytane jako „A”) i „N” w Kazaniu 1, to mogłyby z łatwością być odczytane jako „Przyjaźń „ i „Szlachetność”. W każdym bądź razie, czytane w kontekście są zidentyfikowane jako „A” (‘Przyjaźń”).
[17] Nieznany przedstawiciel kościoła.
Tuesday Sep 24, 2013
List 1 - Pokładaj Ufność w Panu
Tuesday Sep 24, 2013
Tuesday Sep 24, 2013
Do Przewielebnego Ojca Fra Battisty da Crema z zakonu Braci
Kaznodziejów św. Dominika, mojego Czcigodnego Ojca w Chrystusie w Mediolanie.
Wielebny Ojcze w Chrystusie,
Składam dzięki Bogu za Jego miłosierdzie[i], gdyż nie
traktuje mnie tak, jak na to zasługuję i jeśli karze to tylko częściowo, tak że
wskutek mojej niegodziwej nieczułości nie zdaję sobie z tego sprawy – jak to
zwykła mawiać nasza Donna[ii] Francesca[iii], gdy jeździliśmy konno.
Mówię tak, gdyż sprawiłoby mi wielką radość, gdybym otrzymał
od Ciebie jakikolwiek list, ale rozumiem, że albo zły stan zdrowia, albo też
jakiś inny ważny powód uniemożliwił Ci napisanie choćby jednego słowa. Wielebny
Ojcze, poddaj się woli Bożej, podobnie jak ja zamierzam się jej poddać, na
przekór wszelkim napotykanym trudnościom.
Odnośnie mojej sprawy z Panem Gerolamo[iv], to sam Pan
Benedetto Romani[v], posłaniec listu, osobiście Cię o niej poinformuje. Nie
będę o niej wspominał, gdyż jest ona dość złożona i wymagałaby wielu wyjaśnień,
a Pan Romani przedstawi Ci ją ustnie. Doprawdy, Drogi Ojcze, byłoby moim
życzeniem, abyś rozwiązał tę sprawę w sposób jak najbardziej korzystny. Proszę
o informację w tej lub innej sprawie, jeżeli tylko uznasz to za stosowne.
Co się zaś tyczy naszych szlachetnych Hrabiny i Donny
Francesci, to całkowicie Je usprawiedliwiam za brak korespondencji ze mną, gdyż
przypuszczam – muszą być bardzo zajęte. One zaś, ze swej strony, wybaczą mi,
gdyż również i ja natknąłem się na trudności. Proszę mnie polecić ich
modlitwom.
Tenże sam posłaniec podzielił się ze mną swoimi
rozważaniami, przywołując na pamięć znajomość z Wielebnym Ojcem. Całym sercem
polecam Go Ojcu, bo moim zdaniem, wydaje się być dobrym, prostym, prawym i
bogobojnym człowiekiem[vi], uczyni wszystko dla Ojca, nie zawiedziesz się na
nim ojciec, gdyż poznałem Go jako posłusznego i jako tego, o którym jest
powiedziane, że (…)[vii] tak w czynach jak i w słowach. Poznasz Go Ojcze
lepiej, niż ja jestem w stanie to opisać. Na miłość Boga, niechaj on stanie Ci
się drogi – a nie wątpię, że tak będzie. Moje sprawy posuwają się powoli, a
moja niedbałość opóźnia je jeszcze bardziej, lecz nie ustaję w ich wykonywaniu.
Matka[viii] moja poleca się modlitwom Pani Hrabinie[ix] i
Donnie Francesce, a przede wszystkim Twoim modlitwom, podobnie jak [ojca] Fra
Bono[x] . Syn Pana Francesco[xi] również poleca się Tobie.
Z łaski swojej, Drogi Ojcze, nie zapominaj o mnie i bądź
moim “świętym patronem przed Bogiem” po to, by mnie wyzwolił z moich
niedoskonałości, z mojej małoduszności i z mojej pychy.
Cremona, ostatni dzień maja 1530 r.
O poznaniu czyli o przezwyciężaniu samego siebie[xii]
powinna być napisana moimi czynami a nie piórem.
Wasz Syn w Chrystusie, ANTONI M. ZACCARIA,
Monday Sep 23, 2013
List 2 - Porady dla Niezdecydowanych
Monday Sep 23, 2013
Monday Sep 23, 2013
List II
Cremona, 4 styczeń 1531 r.
Do Wielce Szanownego
Pana Bartolomeo Ferrariego
i Pana Giacomo Antoniego Morigii,
moich Czcigodnych Braci w Chrystusie.
W Mediolanie.
Wstęp
Bartolomeo Maria Ferrari (1499-1544) i Giacomo Maria Antonio Morigia (1497-1546) byli mediolańskimi szlachcicami, którzy po różnych doświadczeniach życiowych dołączyli do Antoniego Marii Zaccarii pomagając mu w zorganizowaniu nowej rodziny zakonnej różnie nazywanej: Synowie św. Pawła, Księża św. Pawła lub po prostu Barnabici.
W wieku dwóch lat Bartolomeo stracił obydwoje rodziców, a wkrótce potem starszego brata. Pełna miłości troska drugiego brata Basilio, jego prawdziwego opiekuna, umożliwiła Bartolomeo przejście przez bolesną serię strat najbliższych. Z pewnością, zadanie Basiliego było ułatwione słodką i miłą osobowością Bartolomeo, który z natury lubił poświęcać się nauce, chętnie poddając się wymaganiom życia chrześcijańskiego. Basilio dokładał wszelkich starań, aby jego młodszy brat otrzymał dobre wykształcenie. W wieku 18 lat Bartolomeo rozpoczął studia na uniwersytecie w Pawii na wydziale prawa. Jednakże, świadom tego, że jego chrześcijańskie życie mogłoby być wystawione na niebezpieczeństwo przez świecki charakter środowiska uniwersyteckiego, zdecydował się przerwać studia i powrócić do Mediolanu z tytułem notariusza. Wiemy, że praktykował w tym zawodzie od 1521 do 1531 r. Pod przewodnictwem augustianina Giovanniego Bellottiego, założyciela Oratorio dell’Eterna Sapienza (Oratorium Wiecznej Mądrości), Bartolomeo wiódł ściśle ascetyczne życie i rozpoczął posługę w kościele jako kleryk; nauczał dzieci katechizmu, przyczyniając się do przywrócenia nauk, które od dawna wyszły z użytku w wielu parafiach. Podczas zarazy w 1524 r. i głodu, który dotknął mieszkańców Mediolanu, Bartolomeo poświecił się całym sercem posłudze poszkodowanym, nie skąpiąc przy tym własnych i to znacznych źródeł finansowych.
Giacomo Maria Antonio Morigia (1497-1546) był również w wieku dziecięcym osierocony przez ojca, Simone. Na nieszczęście jego matka, Orsina Barzi, była tylko częściowo zainteresowana rozwojem religijnym, moralnym i intelektualnym swojego syna. Po niezbyt długiej edukacji, Giacomo M. Antonio Morigia został szybko wprowadzony przez swoją matkę, kochającą życie i zabawy, do elit Mediolanu. Dosyć szybko głównymi zajęciami Giacomo stały się: jazda konna, polowania, muzyka i teatr. Wysoki i przystojny zyskał reputację najlepiej ubranego mężczyzny w Mediolanie i przydomek „Morigia elegant”. Jego reputacja doszła do dworu Francesco Sforzy. Jednakże – co stawało się stopniowo widoczne - młodemu człowiekowi tak do końca nie odpowiadał styl życia jego matki. W życiu Giacomo coraz bardziej przejawiały się oznaki zdecydowania, powagi i niezależności, przypuszczalnie odziedziczone po ojcu. I tak, z własnej woli, z powodzeniem zaczął studiować matematykę oraz architekturę. Co więcej, bez wątpienia, ku zmartwieniu matki, zrezygnował z wielkich korzyści płynących ze związków z Opactwem San Vittore al Corpo, które było mu oferowane przez jego wpływowych przyjaciół. On natomiast wstąpił w szeregi Oratorion della Santa Corona (Oratorium Świętej Korony), którego głównym celem było bezpłatne rozdzielanie leków biednym.
W wieku 25 lat niespokojny Giacomo wciąż poszukiwał celu swojego życia. W roku 1522 spotkał benedyktyna, o. Giovanniego Buono z klasztoru św. Piotra w Gessate. Świętość tego starszego zakonnika zaimponowała Giacomo do tego stopnia, że nie tylko nie ugiął się pod naciskami niezadowolonej matki i protestami swoich przyjaciół, ale zaczął kroczyć drogą większej doskonałości chrześcijańskiej. Idąc za radą o. Buono, Giacomo został członkiem Oratorio dell’Eterna Sapienza (Oratorium Wiecznej Mądrości).
Antoni Maria Zaccaria spotkał Bartolomeo M. Ferrari i Giacomo M. Morigia w wyżej wspomnianym Oratorium w drugiej połowie 1531 r. To im Antoni Maria przedstawił swoje podglądy na temat pilnej potrzeby odnowy chrześcijańskiej. W 1532 r. Ferrariego, Morigię i Zaccaria w obecności Arcybiskupa Mediolanu lub jego Wikariusza wnieśli petycję do Stolicy Apostolskiej o zezwolenie na złożenie profesji rad ewangelicznych, tj.: ślubu posłuszeństwa, czystości i ubóstwa, jako zaczątku życia wspólnotowego „w celu oddania się w sposób bardziej energiczny i nieograniczony celom Bożym, aby zgłębiać sprawy należące do Boga”. Ponieważ towarzysze Zaccarii wydawali się wahać w swoim zaangażowaniu, Antoni Maria skierował do nich ten list, który jest prawdziwym wypowiedzeniem wojny niezdecydowaniu, a jednocześnie ostrym sygnałem do działania od początku do końca.
Rękopis Listu II (pośmiertnie retuszowany tu i ówdzie) jest przechowywany w Archiwum Generalnym oo. Barnabitów w Rzymie.
Moi najmilsi, niemalże jak Bracia,
Niechaj Bóg, który jest niezmienny i zawsze gotowy do czynienia wszelkiego dobra, zachowa Was i uczyni niezłomnymi i stanowczymi we wszystkich działaniach i pragnieniach, co jest życzeniem mojej duszy.
Bez wątpienia, moi najmilsi, musimy stwierdzić, iż Bóg stworzył ducha ludzkiego jako niestałego i zmiennego, aby człowiek nie trwał w czynieniu zła i raz będąc w posiadaniu dobra, nie zatrzymał się, lecz dążył do coraz to większego dobra i, aby z jednej cnoty przechodził do innej i mógł w ten sposób osiągnąć szczyt doskonałości. Z tego wynika, że człowiek jest też niestały w złym, bez wytchnienia nie umiałby w nim wytrwać. W ten sposób, zamiast nadal czynić źle, zwraca się ku dobru i nie zadowalając się tym, co stworzone, powraca do Boga.
Można by wskazać inną przyczynę ludzkiej niestałości, ale nam to wystarczy.
Och, jacy jesteśmy żałośni! Zamierzając czynić dobro, dopuszczamy się wielkiej niestałości i wahania, czego nie powinniśmy czynić, by unikać zła. Ilekroć uświadamiam sobie od wielu lat panujący w mej duszy chaos - popadam w zadumę.
Najdrożsi, gdybym przemyślał poważnie to zło, które bierze początek z niezdecydowania, to dawno - jestem pewien - wypleniłbym go z mej duszy. Przede wszystkim niezdecydowanie przeszkadza człowiekowi czynić postępy, to tak, jakby znajdował się on pomiędzy biegunami magnesu i nie był przyciągany ani przez jeden, ani przez w drugi. Innymi słowy, jeśli człowiek ogląda się za przeszłością - lekceważy teraźniejszość; jeśli przywiązuje się do teraźniejszości - traci z pola widzenia przyszłość. Czy wiecie, do kogo jest podobny? Przypomina tego, który równocześnie chce kochać [ i pożądać] dwie sprzeczne rzeczy i nie otrzymuje żadnej, i (jak mówi przysłowie) tego, który poluje jednocześnie na dwa zające, obserwując jak jeden ucieka, a drugi się wymyka. Jak długo człowiek pozostaje niezdecydowany i wątpiący, tak długo nie jest w stanie uczynić niczego dobrego. Życie dostarcza na to dosyć dowodów. Nie muszę nic dodawać.
Co więcej, człowiek niestały zmienia się jak księżyc. Denerwuje się i jest ciągle niespokojny, nie potrafi być szczęśliwy, nawet gdy wszystko idzie ku lepszemu. Martwi się i wpada w gniew z byle powodu, łatwo szuka pocieszenia. Tak naprawdę, chwast niezdecydowania rodzi się tam, gdzie brak Boskiego światła, ponieważ Duch Święty przenika do głębi[1], nie powierzchownie; człowiek, przeciwnie, nie widzi sedna sprawy - nie wie, na co się zdecydować. To niezdecydowanie jest równocześnie przyczyną i efektem letniości. Jeśli poprosimy o radę [duchową] w jakiejś sprawie człowieka letniego, to udzieli on wielu rad, ale nie zdecyduje, które z nich są dobre. On nigdy nie powie Ci, co robić a czego unikać. W rezultacie, jeśli na początku byłeś niezdecydowany, to teraz będziesz tkwić w całkowitej niepewności. Niezdecydowana osoba traci zapał i staje się letnią.
Cały rok nie wystarczyłby, aby wyliczyć wszystkie złe rezultaty i przyczyny niezdecydowania. Prawdą jest to, iż nie dosyć, że niezdecydowanie, które do tej pory omawialiśmy, jest złem, to jeszcze człowiek trwający w niepewności pozostaje bierny.
Odkryto dwie drogi lub metody prowadzące do Boga, aby pozbyć się tej wady. Pierwsza pomaga nam, gdy niespodziewanie zmuszeni jesteśmy wybrać, czynić coś czy nie. Polega ona na wznoszeniu myśli do Boga z błaganiem, aby On udzielił daru rady. Pozwólcie mi to wyjaśnić. Jeśli spotka Cię coś nieprzewidzianego i niespodziewanego, to [sytuacja ta] wymaga, by dokonać wyboru, wówczas wznośmy nasze umysły do Boga prosząc Go, aby nas natchnął, co mamy czynić. Idąc za natchnieniem Ducha świętego - nie zbłądzimy. Druga droga, polega na poszukiwaniu kierownika duchowego – oczywiście wtedy, kiedy dysponujemy czasem i możliwościami - by prosić go o radę i postępować według jego zaleceń.
Jeżeli my, najdrożsi, nie podejmiemy dobrych działań przeciwko złemu chwastowi, to on zrodzi w nas zgubne efekty, to znaczy niedbałość, która jest całkowitym zaprzeczeniem Bożej drogi. Dlatego też, kiedy człowiek musi uczynić coś ważnego, to powinien to dogłębnie przemyśleć i po tak poważnej refleksji i po wyborze odpowiedniej rady nie zwlekać z wykonaniem swego planu, gdyż najważniejszym wymaganiem na Bożej drodze jest bystrość i gorliwość.
To dlatego prorok Micheasz mawiał: „Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czego żąda Pan od ciebie, jeśli nie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim”[2]. Paweł powie: „Sollicitudine non pigri etc.” [„starajcie się nie opuszczać się w gorliwości”][3], a Piotr: ‘satagite ut per bona opera etc.” [„czyńcie wszelkie dobro”][4]. Sagite [„Weźcie się do dzieła”]. Pismo Święte pełne jest wezwań do zalecanej i zachwalanej gorliwości.
Moi najmilsi, muszę powiedzieć Wam prawdę. Niezdecydowanie w mojej duszy lub jakaś inna wada spowodowała we mnie to tak wielkie, godne potępienia niedbalstwo, że nigdy od razu niczego nie rozpoczynam, a jeśli już rozpocznę, to nigdy nie kończę. Rozważcie uważnie [przypadek] tych braci, dzieci jednego ojca, który zmarł (usłyszawszy radę Chrystusową, by pozostawić zmarłym grzebanie ich zmarłych)[5]. Przypomnijcie sobie też Chrystusową radę, aby „pozostawić umarłym grzebanie umarłych i pójść za Nim”[6]. [Dzieci] usłyszawszy tę radę natychmiast poszły za Jezusem. Piotr, Jakub i Jan - wezwani, natychmiast poszli za Chrystusem[7]. Jeśli dobrze się zastanowicie, to zrozumiecie, że Ci, którzy prawdziwie pokochali Chrystusa, zawsze byli żarliwi, gotowi, a nigdy opieszali, zawstydzając nas w ten sposób.
Śmiało, Moi Bracia, powstańcie teraz i chodźcie ze mną, gdyż chcę abyśmy razem wyrywali szkodliwe chwasty, które, być może przypadkiem, znajdują się w Waszych duszach. A jeśli nie ma ich w Was - przybądźcie, aby mi pomóc, ponieważ są w moim sercu i - na miłość Boską - pracujcie ze mną, abym mógł je wykorzenić i naśladować naszego Zbawcę, który przez posłuszeństwo aż do samej śmierci, powstawał przeciw niezdecydowaniu[8] i nie odrzucił hańby krzyża, aby znieść wszelki nieporządek[9]. Jeśli chwilowo nie możecie pomóc mi inaczej, wspomagajcie mnie przynajmniej Waszymi modlitwami. Ale kochani, do kogo odważam się pisać? Doprawdy do tych, którzy, podobnie jak ja, nie zaspokajają się tylko słowami, ale i działają.
Jeśli jest tak w istocie - przynajmniej jeśli chodzi o mnie – mogę Was zapewnić, że tylko moja miłość do Was zmusza mnie, że piszę tych parę słów .
Muszę Wam jeszcze coś powiedzieć. Jestem bardzo zaniepokojony, że obydwaj bardzo zaniedbaliście prace związane z finalizowaniem publikacji książki[10]. Co więcej, od wielu dni czekam bez skutku na odpowiedź lub informacje, o które prosiłem, a zwłaszcza te, dotyczące Pana Bartolomeo [Ferrariego] w sprawie biednego Giovanni Hyeronima[11]. Nie napisaliście też ani jednego słowa o tym, co robicie. Ja zaś, jestem gotów wybaczyć Wam, ale zbadajcie Wasze sumienie, czy zasługujecie na usprawiedliwienie czy na naganę.
Odwagi, moi Bracia! Jeśli było w Was jakiekolwiek niezdecydowanie, wyzwólcie się z niego, jak też i z zaniedbania i biegnijmy jak szaleńcy nie tylko do Boga, ale i do bliźniego, który jest pośrednikiem otrzymującym to, czego my nie możemy dać Bogu, albowiem On nie potrzebuje naszych dóbr.
Pozdrówcie wielebnego Pana Don Giovanniego[12]. Fra Bono[13] prosi go i Was obu o modlitwę za Niego. Módlcie się również za mnie.
Cremona, 4 styczeń 1531 r.
Wasz oddany brat w Jezusie Chrystusie,
Antoni M. Zaccaria, kapłan
________________
NOTES:
[1] Por. 1 Kor 2,10.
[2] Por. Mich 6, 8.
[3] Rz 12, 11.
[4] 2 P 1, 10. wlg. „przez dobre uczynki”.
[5] Por. Łk 9,60.
[6] Łk 9,60.
[7] Por. Mt 4, 18.
[8] Por. Flp 2, 8.
[9] Por. Hbr 12, 2.
[10] Do zidentyfikowania tytułu wspomnianej książki mogą posłużyć trzy następujące okoliczności. 1) 31 maja 1530 roku Antoni Maria prawdopodobnie zrezygnował ze współpracy redakcyjnej z Fra Battistą da Crema nad książką pt. „O poznaniu, czyli o przezwyciężaniu samego siebie” „Della cognizione e vittoria di se stesso”; 2) Była ona opublikowana blisko rok później w Mediolanie, 31 marca 1531 roku; 3) W liście opublikowanym blisko trzy miesiące przed jej wydaniem, Antoni Maria narzekał na swoich adresatów (Ferrariego i Morigię, mieszkających w Mediolanie), że bardzo zaniedbali prace redakcyjne związane z publikacją książki. Tak więc, najprawdopodobniej wspominaną w liście publikacją jest książka „O poznaniu, czyli o przezwyciężaniu samego siebie”.
[11] Nieznany.
[12] Ksiądz z Cremony.
[13] Zob. nota. 16 z Listu I
Monday Sep 23, 2013
List 8 - Ufność w Panu
Monday Sep 23, 2013
Monday Sep 23, 2013
Do naszego serdecznego i drogiego Syna w Chrystusie, Pana Battisty[i] [Soresiny].Najdroższy Synu w Chrystusie,Dlaczego jesteś człowiekiem tak małego ducha, tak przepojonym lękiem? Czyż nie wiesz, że nie możemy Cię opuścić? Bądź świadom pomocy, której od nas doświadczyłeś.Modliliśmy się do Ukrzyżowanego. Nie chcemy od Niego niczego innego, jeżeli tym samym nie obdaruje Ciebie i Twojego ducha.Nie dodamy nic więcej. Pewny bądź, że dotrzymamy słowa. Przyjmij nasze pozdrowienia od Chrystusa. Polecamy się Tobie.Niech Cię Chrystus błogosławi.Twój Ojciec w Chrystusie, Antoni M. Zaccaria, kapłani ja, Matka, P[aola] A[ntonia Negri]
Sunday Sep 22, 2013
list 7 - Wola Chrystusa vis-à-vis Własnej Woli
Sunday Sep 22, 2013
Sunday Sep 22, 2013
Wstęp
Dom przy kościele św. Ambrożego był własnością hrabiny Torelli (patrz, wstęp do Listu IV). Tutaj zebrała ona swoje zakonne nowicjuszki, pierwsze Anielanki, które mieszkały tu, dopóki nie przeniosły się do klasztoru zbudowanego przez hrabiny Torelli w październiku 1535 roku (patrz, wstęp do Listu V). Niezamieszkały dom został szybko podarowany przez hrabinę Antoniemu Marii i stał się drugą rezydencją Barnabitów. Zlokalizowany był w odległości jednej przecznicy od ich pierwszej rezydencji i składał się z zespołu 3-ech domków przy małym kościele św. Katarzyny. Gdy ten list był pisany, w domu przy kościele św. Ambrożego mieszkało 18-cie zakonnic, w większości młodych nowicjuszek.
Chęć napisania tego listu wyraził Antoni Maria, gdyż „(…) w naszym domu panuje całkowity nieład (…) Nic nie przebiega w sposób uporządkowany” (List VII).
Antoni Maria i jego współbracia dwukrotnie byli oskarżani przez Inkwizycję: w 1534 roku i w latach 1536-1537. Teraz pojawił się kłopot z niesubordynacją. “Wydaje mi się - pisze Antoni Maria - że niektórzy pośród Was są jakby uśpieni i zbyt mało przejmują się intencjami przełożonych” (List VII). Wśród tych przełożonych nie są wymienieni ci najwybitniejsi, a mianowicie: Antoni Maria, Bartlomeo Ferrari i Giacomo Antonio Morigia. Antoni Maria jako prawny doradca Torelli był jeszcze w Guastalli – zajęty finalizacją sprzedaży jej hrabstwa gubernatorowi Mediolanu. Ferrari byon ł w Vicenzy (patrz List VI). Jeśli chodzi o Morigię, wymienionego w adresie listu, to był faktycznym przełożonym wspólnoty, ale nie mógł spędzać tam dużo czasu, ponieważ zastępował Antoniego Marię jako kierownika duchowego 40-tu Anielanek w klasztorze Św. Pawła. Następnym adresatem listu jest Battista Soresina. 24-letni Soresina był zbyt młody i nie posiadał jeszcze doświadczenia i autorytetu na to, by piastować to stanowisko.
Już w wieku 36 lat Antoni Maria zademonstrował dojrzałość duchową i choć nie piastował żadnej kanonicznej godności, to udzielał wskazówek Morigii czy Soresinie. Jednakże, jako główny założyciel i w związku tym, że był bezdyskusyjnie wybitną osobowością z cechami świętego - był dumą tego miejsca. Był człowiekiem z autorytetem, powszechnie szanowanym kapłanem. Ponieważ list jest adresowany do wszystkich członków wspólnoty i “do dzieci św. Pawła Apostoła, które są także naszymi” (List VII) - może być zatem uznawany jako pierwszy list do całego zakonu Barnabitów[1].
Antoni Maria mówi dyplomatycznie: “pragnę otworzyć me serce przed Wami” (List VII). Ponieważ widocznie były skargi odnośnie braku pisemnych reguł i zasad – Antoni Maria zapewnia, że “Wiecie, moi najdrożsi, jak dobrze jest mieć na piśmie obowiązki i polecenia przełożonych, ale nie ma z tego zbyt wiele korzyści, jeśli reguły te nie są wcześniej zapisane w Waszych umysłach” (List VII). Antoni Maria w sposób fundamentalny i otwarcie wskazuje na właściwą postawę i dojrzałość osobistą opartą na duchowych motywacjach. Stwierdza, że każdy musi być gotowy do poszukiwań nie tyle własnej woli, co woli samego Chrystusa. “W ten sposób, z łatwością, przyobleczecie się w Chrystusa”. Następnie przywołuje pamięć Fra Battisty i dodaje: „(…) odpowiedzcie na życzenia naszego świętego ojca [Fra Battisty da Crema]. On by chciał - jak sobie przypominacie - abyśmy byli fundamentem i filarami w odnowie chrześcijańskiej żarliwości” (List VII).
Antoni Maria przypomina adresatom, że są duchowymi dziećmi św. Pawła. “O, dzieci i latorośle św. Pawła - rozszerzcie Wasze serca, ponieważ serca, które nas zasadziły i uprawiają, są większe niż ocean!” (List VII). Bez wątpienia, Antoni Maria jest pierwszym z nich, więc nie waha się rozgrywać najwyższą kartą osobistego autorytetu. “Pamiętajcie, że podczas naszej nieobecności jesteście dłużnikami w sprawianiu mi radości” (List VII).
Istniejący rękopis listu jest przechowywany w Archiwum Generalnym oo. Barnabitów w Rzymie.
[1] Antonio M. Gentili, I Barnabiti (Rzym: Padri Barnabiti, 1967) 93, no. 64
_______________________________________________
list 7 - Wola Chrystusa vis-à-vis Własnej Woli
Moje najsłodsze dzieci w Chrystusie,
Wydaje mi się, że szatan zasiewa we mnie wątpliwości na temat tego, co dzieje się wśród Was. Tak, szatan sugeruje mi, że podczas naszej nieobecności we wspólnocie, pośród zła, które on już zasiał i wciąż zasiewa w Waszych sercach, rzeczywiście, w naszym domu panuje całkowity nieład. Nic nie przebiega w sposób uporządkowany. Oczywiście, wolałbym w to nie wierzyć, tym nie mniej pragnę otworzyć me serce przed Wami. Nie wierzcie, że doświadczam jako mej naturalnej potrzeby - jakby się to Wam wydawało - kierowania do Was srogich listów. Jeśli to się zdarza, to tylko ze względu na moją wielką miłość do Was, która sprawia, iż stale jestem zatroskany.
Ta troska powoduje, abym nie czuł się pewnie, lecz podejrzewał, że szatan mówi prawdę. Wydaje mi się, że niektórzy pośród Was są jakby uśpieni i zbyt mało przejmują się intencjami przełożonych. Wiecie, moi najdrożsi, jak dobrze jest mieć na piśmie obowiązki i polecenia przełożonych, ale nie ma z tego zbyt wiele korzyści, jeśli reguły te nie są wcześniej zapisane w Waszych umysłach. Pozwólcie, że posłużę się przykładem. Jeśli byłby ktoś, kto nie jest naszym uczniem, ale znajdowałby upodobanie w dokładnym wypełnianiu tych intencji i zawsze miałby je przed oczyma - ten doprawdy byłby o wiele bardziej prawdziwym uczniem niż ten, kto ma intencje wypisane na papierze, ale nie ma ich w swoim sercu, nawet gdyby wierzył, że jest naszym uczniem.
Nie sądźcie, że jest czymś nieistotnym zapomnieć o intencjach naszych przełożonych, bo tak niweczy się nasze pierwotne zamierzenia. Czyż nie tak? Nie słuchano by przełożonych, gdyby zmarli lub byli nieobecni, wówczas szybko porzucilibyśmy ich zalecenia. Czyż jest możliwe, aby Ci, którzy posiadają większy zapał niż ich nauczyciele byli skłonni do obalania fundamentów przez nich [nauczycieli] ustanowionych? Czyż nie byłoby przeciwnie - będąc jak najdalej od chęci zniszczenia nie udoskonalaliby i nie umacnialiby ich? Bogu niech będą dzięki za to, że uczynił nas niewidomymi, abyśmy mogli widzieć lepiej i za to, że stworzył nas jako dzieci z prawego łoża, nawet jeśli nasi rodzice zrodzili nas jako bękartów. Gdyby Wasze oko było ślepe lub grzeszne, to - pozostawiam Waszej wyobraźni - co stałoby się z resztą ciała?[1] Wierzcie mi, że nie jest moją intencją zawstydzić Was[2], pragnę tylko, abyście byli tak wierni swoim przełożonym, jak oni Wam.
Czy cnota Waszych serc nie powinna podtrzymywać Waszej wewnętrznej dojrzałości bez potrzeby posiadania ich [poleceń] na piśmie? Jeśli będziecie wspaniałomyślni, to nauczycie się kierować sobą prawami wyrytymi w Waszych sercach a nie prawami na piśmie[3].
Niech Wasze postępowanie będzie nie tyle literalnym wypełnieniem prawa, co jego ducha. Jeżeli więc, chcecie być posłuszni nie jak niewolnicy, ale jak dzieci, tak czyńcie. Tak więc, jeśli macie przełożonego - bez względu na to kim by nie był - pozwólcie mu kierować sobą tak, jakby to był anioł, który Was prowadzi. Jeśli zaś, Wasz przełożony będzie nieobecny, wtedy pozostanie Wam sumienie, które będzie Waszym przewodnikiem. Czy będzie on [przełożony] daleko czy blisko, to zawsze będziecie chcieli, aby ciało było zjednoczone z głową i nigdy nie powodowało rozdziału.
Uważajcie, by w przyszłości nie trzymać się rygorystycznie reguł przełożonych, ale w każdej sytuacji elastycznie je interpretować i najlepiej jak można odczytywać ich intencje.
I znów. Nie pozwólcie sobie na bezmyślne naśladowanie innych w ich zachowaniu i sposobie mówienia. Jeśli jest to właściwe dla osoby niedojrzałej, jak dziecko[4], które mówi „mamusiu”, „tatusiu” - to nie jest to stosowne dla osoby dojrzałej. To samo dotyczy spraw duchowych.
Przypuśćmy, że ktoś włączył się do sprawy, wcześniej przez kogoś innego podjętej, to niech ten drugi nie czuje się urażony. Dokąd w ten sposób dojdziemy? Czy my czasem nie próbujemy zmienić sposobu myślenia na wzór wielkich panów i władców tego świata i raczej zamiast pomagać sobie wzajemnie w dokonywaniu postępu - powinniśmy stawać się coraz bardziej pokornymi. Jeżeli jest tak w rzeczywistości, to dlaczego jedni burzą to, co inni zbudowali. Proszę, niech pochwały nie macą Wam umysłu; pracujmy raczej nad formowaniem samych siebie i innych w Chrystusie.
Niech nikt z Was nie pozwoli sobie na niewypełnienie zaleceń przełożonych, a jeśli ktoś je narusza, inny powinien je jeszcze bardziej wypełniać. Podczas nieobecności przełożonych każdy niech będzie przełożonym sobie i niech pracuje nad przezwyciężaniem samego siebie. Wyprzedzajcie się więc w stałej pokorze, by stawać się jeszcze bardziej prostymi i otwartymi synami i wypełniać nie swoją wolę, lecz wolę Chrystusa, która jest w Was. W ten sposób z łatwością, przyobleczecie się w Chrystusa[5]. Nie będziecie tego czynić rutynowo i czynem odpowiecie na życzenia naszego świętego ojca [Fra Battisty da Crema]. On by chciał - jak sobie przypominacie - abyśmy byli fundamentem i filarami[6] w odnowie chrześcijańskiej żarliwości. Gdybyście wiedzieli, ile tej błogosławionej odnowy było przyobiecanej wielkim świętym, przekonalibyście się, że wszystkie one wypełniły się w synach i córkach naszego świętego ojca [ Fra Battisty da Crema]. Chrystus nigdy nie chciał ich zawieść, to jest niemożliwe. On jest zawsze wierny swym obietnicom.
Ojcze kochany, Ty w pocie czoła znosiłeś swoje życie, które było jednym pasmem cierpień i my zbieramy tego owoce. Twój był krzyż - nasz obfity dostatek. Innymi słowy - stale niosąc i karmiąc się krzyżami, wydajemy owoce - Wasze i nasze.
O, dzieci i latorośle św. Pawła - rozszerzcie Wasze serca[7], ponieważ serca, które was zasadziły i uprawiają, są większe niż ocean! Nie pomniejszajcie powołania, które zostało Wam dane[8]. Jeśli tego bardzo pragniecie, będziecie dziedzicami i prawdziwymi dziećmi naszego świętego Ojca i wielkich świętych, a Chrystus rozpostrze nad Wami swoje dłonie. Nie kłamię, ani nie ma nikogo wśród nas, kto byłby zdolny do kłamstwa. Troszczcie się, aby mnie ukontentować.
Pamiętajcie, że podczas naszej nieobecności jesteście dłużnikami w sprawianiu mi radości. Nie dodam już niczego więcej. Oby sam Chrystus zapisał w Waszych sercach nasze pozdrowienia.
Guastalla, 3 listopada 1538 r.
Ojcowie i Przewodnicy
Antoni Maria, kapłan,
Kapłan Pawła Apostoła
i Anielanka P[aola] A[ntonia Negri].
__________________________
[1] Por. Mt 6, 23.
[2] Por. 1 Kor 4,14.
[3] Por. 2 Kor 3,2-3.
[4] Por. 1 Kor 13,11.
[5] Por. Rz 13,14.
[6] Por. 1 Tm 3,15; Ef 3,17; 4,23.
[7] Por. 2 Kor 6,11-13; 7,2-4.
[8] Por. Ef 4,1.
Sunday Sep 22, 2013
List 11 - O Duchowym Wzrastaniu
Sunday Sep 22, 2013
Sunday Sep 22, 2013
Do Szanownego Pana Bernarda Omodei i Madonny Laury [Rossi] – obojga godnych wielkiego uznania w Chrystusie.
Szanowny Bracie, albo jeśli wolisz tak być nazwany, Drogi Synu, przyjmij moje pozdrowienia w Chrystusie.
Otrzymałem Twój list i oto jestem, aby Ci odpowiedzieć, albo raczej porozmawiać z Tobą i Twoją najmilszą Panią Laurą. Chcecie oddać się Chrystusowi, czyż nie? Dobrze więc, spróbuję Wam pomóc. Nie chciałbym, abyście się stali ofiarami chłodnej obojętności, ale raczej, byście byli coraz bardziej żarliwi w wierze. Jeśli pozwolicie, by obojętność zniewoliła Was, to nie staniecie się uczniami Ducha, lecz ciała, i aby użyć innego słowa, będziecie raczej faryzeuszami niż chrześcijanami. Teraz wyjaśnię Wam, jak obojętny jest faryzeusz i jak się zachowuje.
Porzuciwszy swoje dawne zachowania, nie popełnia on więcej śmiertelnych grzechów, ale ma upodobanie w powszednich i nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia. Na przykład: przestaje bluźnić i obrażać swojego sąsiada, ale nie zadaje sobie trudu, by zrozumieć jego racje. Oczernianie nie jest już dłużej jego złym zwyczajem, ale z pobłażaniem patrzy na częste i bezużyteczne plotkarstwo w ciągu dnia. Wyzwolił się od nadmiernego jedzenia i picia, jakie cechuje żarłoków i opojów, ale lubi podjadać tu i tam, bez potrzeby, między posiłkami. Rozpusta to przeszłość dla niego, ale znajduje upodobanie w rozmowach i rozrywkach, które nie są zbyt czyste. Lubi spędzać czas na modlitwie, ale przez resztę dnia jego duch błądzi bez celu. On nie szuka zaszczytów, ale jeśli są mu one dane – napawa się nimi.
Jak rzekłem, chcę Wam pokazać więcej przykładów, odnoszących się do stanu ducha, abyście sami zauważyli, że faryzeusz lub człowiek obojętny pracuje nad wyzwoleniem się tylko ze śmiertelnych grzechów, a pozwala sobie na popełnianie powszednich. Eliminuje wszystkie rzeczy zabronione, ale pragnie wszystkiego, co jest uważane za dopuszczalne. Trzyma w cuglach czyny, ale ma upodobanie w zmysłowych obrazach. Chce czynić dobrze, ale tylko w ramach pewnych granic. Kontroluje się, ale nie całkowicie.
Nie twierdzę oczywiście, że człowiek pragnący oddać się Chrystusowi powinien zmienić się całkowicie i natychmiast. Przeciwnie, każdy kto chce stać się osobą uduchowioną, zaczyna serię chirurgicznych zabiegów w swojej duszy. Jednego dnia usuwa jedno, innego dnia pozbywa się czegoś innego i konsekwentnie postępuje naprzód, aż stanie się nową osobą. Pozwólcie mi to wyjaśnić.
Przede wszystkim, człowiek taki eliminuje ze swych wypowiedzi słowa zajadłe, następnie słowa niepotrzebne tak, że kiedy w końcu coś mówi, to jest w tym myśl pozytywna i twórcza. Wykorzenia złe słowa i gesty, przyjmując w zamian łagodne i pogodne maniery. Unikając okropności, odczuwa wewnętrzną przyjemność, ale zarazem nie stroni od tych, którzy go obrażają, a nawet cieszy się nimi. On nie tylko wie, jak powstrzymać się od małżeńskiego aktu, ale dążąc do wewnętrznego wzrastania w pięknie i zasługach czystości, rezygnuje także z posmaku jakiejkolwiek zmysłowości. Nie znajduje zadowolenia w spędzaniu jednej lub dwóch godzin na modlitwie, ale kocha częste unoszenie swego umysłu do Chrystusa. Teraz zachęcam Was abyście, naśladując mój przykład, łączyli się w modlitwie z innymi.
Miła Pani Lauro i Ty Panie Bernardo, przyjmijcie moje słowa i rozważcie je z tymi samymi uczuciami, o jakich Wam mówiłem. Nie mówię oczywiście, że powinniście zmienić wszystko jednego dnia. To, co mówię oznacza, że chciałbym, abyście mieli intencję czynienia więcej każdego dnia i byście codziennie eliminowali nawet dozwolone upodobania zmysłowe. Wszystko to, doprawdy, ma na celu wzrastanie w cnocie, zmniejszanie letniości i unikanie niebezpieczeństwa stania się łupem chłodnej obojętności.
Nie myślcie, że moja miłość do Was, albo cnoty, którymi jesteście obdarzeni, pozwalają mi życzyć sobie, abyście byli tylko małymi świętymi. Nie. Bardzo pragnę, jeśli tylko chcecie, abyście się stali wielkimi świętymi, ponieważ jesteście hojnie obdarzeni, aby osiągnąć ten cel. Faktycznie jedynym warunkiem jest to, byście rzeczywiście myśleli o rozwoju i oddawaniu się Jezusowi Ukrzyżowanemu w bardziej wysublimowanej formie zalet i łask, jakie On Wam dał. Ze względu na moją głęboką i czułą miłość do Was, błagam Was, byście stosowali się do moich zaleceń w tej sprawie, ponieważ wiem, że Jezus Ukrzyżowany życzy sobie osiągnięcia Waszej wysokiej doskonałości. Owoce, które On chce zebrać w Was – to świętość.
Droga Pani Lauro i miły Panie Bernardo, nie zwracajcie uwagi na osobę, która czyni te wywody – rozważcie raczej jej miłość do Was. Zobaczcie, jak tęsknię do Waszej doskonałości[i]. Zajrzyjcie do mego serca – otwieram je dla Was[ii]. Jestem gotów przelać moją krew za Was – pod warunkiem, że będziecie postępowali według moich rad[iii]. Niech Wam będzie wiadome, że byłbym bardzo zraniony, gdyby się okazało, że nie jesteście zdolni do czynów tak wielkich jak święci, a nawet do czynów ich przerastających.
W pełni przekonany, co do Waszego pragnienia wierności Jezusowi Ukrzyżowanemu, napisałem ten list do Was – nie piórem, lecz moim sercem. Błagam Was, byście to docenili i czytali go często – nawet raz w tygodniu. Obiecuję, że jeśli sięgniecie do niego, dacie mu baczenie – w razie braku jakichkolwiek innych zajęć – to stanie się on książką, która przypomina słodką pamięć Krzyża Chrystusowego. Nie napisałem ani jednego słowa, które byłoby pozbawione specjalnego znaczenia. Jeśli to odkryjecie, będziecie mogli czerpać z nich nieprzebrane korzyści.
Skoro nie mogę pisać do Was tak często, jakbym tego pragnął, byłoby mi miło, gdybyście zadbali o to, aby nic nie uronić z tego listu. Rzeczywiście, mam nadzieję, że przez potęgę Chrystusa, kiedykolwiek będziecie go czytać – będzie on dla Was jak nowy i dzięki temu będziecie mogli zawsze napisać Wasz własny.
Droga Pani Lauro, proszę mi wybaczyć, jeśli ze względu na moje wyczerpanie nie mogę odpowiedzieć na wszystkie Wasze żądania tak, jakbym tego pragnął. Wam samym, Pani Lauro i Panie Bernardo, powierzam dbałość o Wasze doskonalenie. Jestem Waszym dłużnikiem[iv] – i jeśli o mnie chodzi – nie będę nigdy wolny od tego długu. Polecajcie mnie swoim drogim synom i Waszym córkom.
Niech Chrystus Wam błogosławi.
Guastalla, 20 czerwca 1539 r.
Wasz w Chrystusie, podobnie jak Wy sami, Antoni Maria, kapłan
ZAGADNIENIA DO POGŁĘBIONEJ REFLEKSJI
Gdy nie dążymy do czynienia postępów w chrześcijańskiej doskonałości i stopniowo poddajemy się duchowej letniości, grozi nam powrót do świeckiego trybu życia i upodobnienie się do faryzeuszy, którzy uważali się za prawych, ale w rzeczywistości nimi nie byli.
Osoba letnia to taka, która nie przeklina ani nie obraża, ale zdecydowanie narzuca swoje poglądy, która nie oczernia, ale plotkuje o innych, która nie upija się, ale lubi dobre posiłki, która nie zachowuje się nieczysto, ale czerpie przyjemność z szemranych żartów lub dwuznacznych rozmów , który się modli, ale potem przez cały dzień pozwala umysłowi być rozproszonym, który nie szuka tytułów, ale uwielbia być chwalony i szanowany.
Zazwyczaj osoba letnia unika poważnych grzechów, ale znajduje upodobanie w małych.
Natomiast osoba duchowa usuwa wszelkie przeszkody na drodze do chrześcijańskiej doskonałości. Otrząsa się z każdego próżnego i bezużytecznego słowa lub myśli; wyraża się w łagodny i pokorny sposób; cierpliwie znosi upokorzenia; stara się żyć w czystości i stara się być zawsze świadomym obecności Boga.
Chrześcijańskiej doskonałości nie można osiągnąć w jednej chwili; jest to długa podróż, którą trzeba przebyć każdego dnia, krok po kroku, z wytrwałością.
Nie zadowalajmy się przeciętną świętością, ale raczej dążmy do osiągnięcia najwyższej doskonałości, jakiej pragnie dla nas Pan.
PYTANIA DLA SERCA
Czy zdaję sobie sprawę, że niepowodzenie w pójściu naprzód w życiu duchowym powoli powoduje cofanie się?
Czy mam odwagę dokładnie zbadać siebie, aby dowiedzieć się, jak bardzo jestem niedoskonały i ile jeszcze muszę zrobić, aby się poprawić?
Czy jestem świadomy, że drobne wady lub grzechy powszednie są jak choroby fizyczne, które mogą nie być śmiertelne, ale zmniejszają moją wiarygodność?
Czy mam w sercu silne pragnienie coraz większego wzrastania w doskonałości przez większe zaangażowanie w modlitwę, miłość do innych, jasność postępowania, czystość serca i umysłu, pokorne przyjmowanie przeciwności losu?
Czy mam cierpliwość, aby powoli zmierzać ku świętości, nie pozwalając, by przeszkodziły mi trudności, zmęczenie lub porażka spowodowana słabością? Czy zawsze jestem gotów zacząć od nowa z Bożą pomocą?
Czy słowa Jezusa: „Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” pobudzają mnie do dążenia do najwyższego celu, czyli do wzniosłej świętości, do której wszyscy jesteśmy wezwani?
Sunday Sep 22, 2013
List 10 - Jak Stale Wzrastac w Doskonaleniu Się
Sunday Sep 22, 2013
Sunday Sep 22, 2013
Do mego serdecznego Syna Pana Battisty [Soresiny]Drogi Synu w Chrystusie, przyjmij moje pozdrowienia.Otrzymałem Twój list i nie mogę zaniedbać, aby nie odpowiedzieć Ci co najmniej pozdrowieniami i paroma słowami.Było moim pragnieniem widzieć, jak stale wzrastasz w doskonaleniu się. Dlatego też było dla mnie jakby pchnięciem sztyletem w serce, kiedy przypadkowo dowiedziałem się, że choć nieświadomie lub po prostu bez złego zamiaru i nie złośliwie – nie zrealizowałeś w pełni moich oczekiwań tak, jak tego pragnąłem.Mój ból był znacznie większy, ponieważ Twoje niedociągnięcia powodowały smutek innych i raniły mnie bardziej niż te, które dotyczyły mnie osobiście. Ja natomiast czerpię większą satysfakcję z Twoich cnotliwych czynów względem innych, niż raczej z tych, które odnosiłyby się do mnie. Postępując w ten sposób będziesz widziany jako ten, który posiada większą cnotę kierując się szlachetnym posłuszeństwem, zachowując identyczny zapał w stosunku do przełożonych tak podczas ich obecności jak i podczas ich nieobecności, co więcej, zachowując się wobec innych dokładnie tak, jakbyś zachowywał się wobec Twoich przełożonych.Wielką radością dla św. Pawła było stwierdzić, iż Koryntianie odkryli, że on świadczył prawdziwie o nich przez Tymoteusza i Tytusa[i]. Podobnie, jeśli inni odkryją w Tobie prostolinijnego, gorliwego człowieka, całkowicie oddanego apostołowaniu w pozyskaniu innych dla Chrystusa, nie przestraszonego głosem namiętności lub pokus, ale raczej prowadzącego cnotliwe i zrównoważone życie tak w tumulcie [życia] jak i w chwilach pogodnych i przyjaznych – jeśli zobaczą w Tobie przychylny portret, jaki Ci nakreśliłem, wówczas możesz być pewien, że staniesz się przyczyną mojej doskonałej radości. Jeśli zaś postąpisz inaczej, zadasz mi śmiertelny ból.Chcę Ci coś powiedzieć, drogi Panie Battista. Doszły mnie niepokojące wiadomości, że w stosunku do Ojca Przełożonego nie zachowujesz się z całą prostotą, tak jak to czyniłeś w stosunku do mnie, ale, że jesteś dwulicowy, gdy masz z nim do czynienia. To oczywiście, złamało moje serce i gdybym do końca wierzył tym wiadomościom, to sprawiłyby mi one o wiele większe cierpienie.Niestety! Cóż powinienem myśleć o Tobie, gdybyś tak zachowywał się naprawdę? Kimże mógłbym się szczycić, gdybyś rzeczywiście popełnił taki błąd? Zaprawdę, jesteś jedynym, którego noszę w mym sercu jako źródło wszelkiej radości. Biada mi, jeśli wszystkie moje dzieci tak mało dbają o moje szczęście! Czy nie byłoby lepiej dla mnie, gdybym ich nigdy nie zrodził, niż raczej patrzeć, jak upadają?Co czyniłeś, Ty Dionizosie, Ty Tymoteuszu i Ty Tytusie ze swoim Pawłem? Zawsze mieliście w Waszych sercach miłość i prawdziwą obecność Waszego Ojca [Pawła] i nie mieliście żadnej innej myśli, jak tylko ukontentować Go. Niestety! Biada mi. Nie jest tak wcale w moim przypadku.Jeśliby ktoś inny mnie zwodził w ten sposób. Ale jeżeli byłby to Pan Battista, któremu powierzyłem wszystko najlepsze, co posiadam, gdyby to właśnie on uczynił, byłoby to dla mnie zbyt ciężkie do przyjęcia.Pozwól mi powiedzieć i zapewnić Cię w obliczu Chrystusa, że jeśli chcesz, możesz uczynić mnie szczęśliwym i sprawisz mi radość, gdy będę wiedział, że zachowujesz się szczerze i z prostotą wobec każdego.Jaką masz korzyść, zadając mi cierpienia? Co uzyskasz szkodząc sobie i dręcząc mnie? Co zyskasz spadając z wyżyn, które już osiągnąłeś? Obiecuję Ci, że Jezus Ukrzyżowany wyniesie Cię do takiego stopnia doskonałości, że inni synowie św. Pawła będą patrzeć na Ciebie ze świętą zazdrością. Stanie się tak pod warunkiem, że zawsze – co będzie dla mnie zaszczytem – w każdym człowieku będziesz widział, tak, moją prawdziwą twarz.Jeśli od tego momentu nie spostrzegę w Tobie radykalnej zmiany i jeśli nie pójdziesz w tym kierunku, abyś widząc innych przełożonych, mógł zawsze widzieć mnie (i widząc mnie lub tych, którzy mnie reprezentują, tak we mnie, jak i w innych, będziesz widzieć prawdziwą osobę Jezusa Chrystusa – pasterza Twej duszy) i jeśli nie będziesz usiłował być szczerym, pokornym i cnotliwym w stosunku do mnie i do innych tak, jak wobec Jezusa Chrystusa – nie będę zadowolony z Ciebie i będę błagał Jezusa Ukrzyżowanego, aby mnie zabrał z tego świata, bym nigdy więcej nie doznał podobnej udręki.Jeśli nadal będziesz trwał w błędzie, spowodujesz, że uwierzę, iż byłeś odpowiedzialny za swe dawne błędy. Doprawdy, Twoje przeszłe, obecne i przyszłe zachowania sprawią, że uwierzę, iż Jezus Chrystus chce, abym umarł zostawiając upadłe i mniej niż prawe dzieci.Tak, wystarczy, jestem pewien, że choć popełniałeś błędy, i to złośliwie, nie będziesz zbaczał już nigdy więcej [z drogi Pana], ale staniesz się otwarty i szczery zarówno w stosunku do Pana Giacomo Antonio [Morigii] jak i wszystkich innych. Błagam Cię, całe moje szczęście spoczywa w Tobie.Bądź pokorny wobec wszystkich![ii] Nie ustawaj w pomaganiu innym czynienia postępów i nie izoluj się od innych, jeśli chcesz, bym uwierzył, że Twoja pokora jest rezultatem Twojej miłości i posłuszeństwa wobec mnie, niż raczej wewnętrznego gniewu. Przypomnij mnie mojemu ukochanemu Panu Dionisio [de Sesto], wiernemu Giovanniemu Giacomo [de Caseis], pokornemu Panu Francesco [Crippa], miłującemu cierpienia Giovanniemu Antonio [Berna], mojemu serdecznemu Giovanniemu Antonio i Tommaso [Dati], schorowanemu Panu Camillo [Negri], porywczemu Righetto [Ulderigo Groppelli] i prostemu człowiekowi – Panu Corrado [Bobbia]Przekaż moje pozdrowienia także Panu Fillipo i Panu Janico, Panu Modesto i jego żonie, Panu Bernardo [Omodei] i jego dzieciom, bratankowi Pana Giovanniego Antonio [Berna] i mojemu miłemu Panu Baldassarre [Medici], Panu Giovanniemu Pietra [Besozzi] i wszystkim innym. W moim imieniu poproś moich Czcigodnych Ojca Przełożonego i Ojca Bartolomeo [Ferrari], aby Cię pobłogosławili.Nie mam zamiaru pisać do nich, gdyż sam Chrystus napisze w ich sercach, niczego im nie zalecam, gdyż od tej chwili oni sami są odpowiedzialni za wszystko.Oby mi Chrystus zapewnił zadowolenie w Tobie.Guastalla, 11 czerwca 1539 r.Twój Ojciec w Chrystusie, Antoni Maria, kapłan.